piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 11.


Naty
Dawno nie widziałam się z Ludmi... pewnie sie na mnie obraziła czy coś, bo tak szybko wyszła ze Studio 21. Po prostu przyszłam z wodą dla niej a jej nie ma! Bum! Jakby znikła w wielkim tłumie ludu. Wypadałoby do niej zadzwonić ale skoro ona nie chce mi nawet dać znać gdzie jest, co się stało i jej to nie obchodzi, że ja się o nia martwię to niech mnie pocałuje tam gdzie słońce nie dochodzi, bo na pewno ja pierwsza nie zadzwonię. O Jezu! Studio ! Na śmierć zapomniałam! Przecież dzisiaj jest na 9:00 może Ludmiła się raczy dzisiaj pokazać w szkole. 
Po przyjściu do Studia jednak się myliłam... Jej nadal nie ma! A ja głupia biegłam w pośpiechu na miejsce, że o mało sie nie zabiłam, okazało się wówczas, że mój głupi brat przestawił mi zegarek o godzinę i teraz jestem sama w szkole. Pójdę do Resto i zjem tam śniadanie, kórego nie zdążyłam sobie przygotować. 
W Resto zastałam Franceskę, która bidulka pracowała od samego rana. Usiadłam przy stoliku, a po chwili Włoszka podeszła do mnie.
-Co podać? - zapytała patrząc w kartkę - O Natalia...... - popatrzyła na mnie z podirytowaniem - Gdzie jest Ludmiła? 
-Nie wiem i odczep się ode mnie, a poza tym to poproszę naleśniki i kawę z mlekiem. - powiedziałam z fałszywym uśmiechem. Franceska poszła podać zamówienie kucharzowi. Ona nie jest wcale taka zła... chyba powinnam zadzwonić do Ludmi, bo muszę powiedzieć, że trochę mnie ciekawi co z nią. A tak w ogóle to już denerwuje mnie to, że wszyscy pytają się gdzie Ludmiła i mówią, że nie daję sobie bez niej rady. To po prostu szczyt chamstwa i bezczelności, który z każdym dniem się szerzy w tej szkole, a przykładem jest właśnie czarnowłosa kelnerka z Resto. 
Nawet nie zauważyłam kiedy przyniesiono mi śniadanie, zjadłam je szybko i poszłam do Studia, bo była już 08:45. Kiedy byłam na miejscu poszłam do łazienki i zadzwoniłam tam do Ludmiły, bo chociaż tam nie ma tych głupich szkolnych wrzasków, które denerwują zarówno moją przyjaciółkę jak i mnie. Kiedy zadzwoniłam dziewczyna odebrała po trzech sygnałach.
- O... Cześć Natalio....
-Cześć Lu.. Co się stało? Dlaczego nie przychodzisz do Studia 21? Nudno tu bez ciebie...
- Nie .... nic opowiem ci wszystko jak tylko przyjdę, bo to nie jest sprawa na telefon... Rozumiesz? A teraz muszę kończyć, bo wysiadam z samochodu. Pa, dzięki za telefon. Obiecuję, że już jutro pojawię się w szkole, nie martw się. - po tych słowach rozłączyła się, a ja cichym głosem do telefonu powiedziałam:
-Pa....
Zaraz potem przyszła Violetta. o dziwo sama. Niestety zauważyła po mojej minie, że coś jest nie tak.
- Wszystko dobrze? - zapytała się z troską w głosie. Z resztą jak zawsze była miła i ''szlachetna''.
-Tak... - powiedziałam i wyszłam zostawiając ją w łazience i poszłam do sali Bato na lekcję, która miała się za chwilę zacząć.

Violetta
Ciekawe co się stało Natalii... Chciałam być miła, ale jeśli ona nie chce pomocy, to łaski bez, nie będzie pomocy. Poprawiłam fryzurę przed lusterkiem i poszłam na lekcję z Beto. 
Po lekcji była reszta zajęć a na lekcji z Angie, nauczycielka zadała nam pracę w parach jak zawsze wybór drugiej osoby był dowolny, a piosenka musiała być napisana na za tydzień. Od razu z Leonem spojrzelismy na siebie wzrokiem mówiącym ''będziemy razem w parze''.
Po wszystkich zajęciach Camila zaprosiła mnie i Fran na babski wieczór u niej w domu. Oczywiście obie się zgodziłyśmy. Po wszystkim poszłam do domu przygotować się na nockę u Cami. Ubrałam się, ogarnęłam i umalowałam. W końcu zeszłam na dół a trwało to z 1 godzinę.
-Tato! Wychodzę do Camili! Nie będzie mnie na noc! - krzyknęłam stojąc przed drzwiami.
-Baw się dobrze i uważaj na siebie! - odkrzyknął z gabinetu.

Camila
Siedzę w pokoju i czekam na obie przyjaciółki. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Proszę! - po chwili oczekiwania do domu weszła Violetta.
-Hej, kochana.
-Cześć. - ucałowałyśmy się na powitanie i pokazałam Violi gdzie może położyć swoje rzeczy. Spojrzałyśmy na zegarek. Było już grubo po 20 a Franceski nie ma. Violetta jakby czytała w moich myślach zapytała:
-Co z Fran? Dlaczego jej nie ma??? - spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami.
-Nie wiem... Może do niej zadzwonię. - wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer dziewczyny, która odebrała po kilku sygnałach.
-Słucham?- zapytała.
-Cześć Fran. Kiedy będziesz?
-Która godzina? O Jezu!!! Już idę! Musiałam pomóc w czymś Marco. Zaraz będę. Pa
Odłożyłam komórkę do kieszeni po czym Violetta powiedziała:
-Fajnie.... znów Marco ... Prawda?
-Niestety..... Już prawie można by powiedzieć, że nas odrobinę olewa....
-Tsaaa.
Porozmawiałyśmy chwilę same. Po kilkunastu minutach przyszła Franceska, więc zabrałyśmy się do zabawy w ....... butelkę! oj tak.... Stare czasy!

Franceska
Trochę się spóźniłam do Cami ale chyba nie mają mi tego za złe. Prawda? Cyba tak... Siedziałyśmy w małym kółeczku i kręciłyśmy plastikową butelką od Coca-Coli. Ja kręciłam pierwsza..... kręci się i kręci... w końcu wypadło na Violę. Mam nawet dla niej pytanie, więc zaczęłam:
- Prawda czy wyzwanie?
-Prawdę poproszę. - powiedziała dumnie.
- Ciekawi mnie skąd masz ten pierścionek? Więc od kogo on jest? - Viola podrapała się po głowie a Cami wpatrywała się jak sroka w kubeł tyle że w Violkę.
-Eeee.... Od Leona.....
-Od Leona?! Co się stało? - zapytałyśmy równocześnie.
-A to już drugie pytanie, ale możecie się domyśleć. - powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Iiiiiiiiii!!!!!!!!!!!! Oświadczył ci się?!!!!!!!!!! - pisnęłyśmy tak, że chyba szklanki popękały.
-Taaaaaaaaak!!!!!!!! 
Wszystkie wstałyśmy z miejsc i zaczęłyśmy skakać ze szczęścia.
-Trzeba to oblać!!! - krzyknęła Camila i wyjęła z szafy różne alkohole. 
-Mam pomysł - powiedziałam - zaprośmy chłopaków, chyba jeszcze nie śpią, a oni też może chcieliby z nami wypić.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 10.

Tymczasem, domek nad basenem:
                                                      Leon
-Leon.. - no nareszcie coś powiedziała- ja... chyba chcę wyjść za Ciebie.... - powiedziała drżącym głosem .
-CHYBA?
-NA PEWNO!!!!!! - po tym jak chyba się namyśliła, powiedziała te magiczne słowa i dosłownie rzuciła mi się na szyję. 
-No ja myślę. - zaśmiałem się dumnie, po czym ponownie uklęknąłem przed Violettą i włożyłem jej na palec mały złoty pierścionek. Dawno zapadł już zmrok, usiedliśmy na kocu przed domkiem i patrzyliśmy się w gwiazdy, po czym zwróciłem się do narzeczonej:
-Podaj rękę. - ona posłusznie podała swoją dłoń, a ja pocałowałem pierścionek widniejący na jednym z jej palców. - Teraz ty go pocałuj.... - ona tylko rzuciła do mnie spojrzenie mówiące '' po co?'', ale przełamując lody złożyła tak zwany ''cmok'' na swoim pierścionku. 
-Dlaczego miałam go pocałować? - zapytała, a ja skierowałem jej twarz na gwiazdy i objąłem.
-Mówi się, że kiedy para narzeczonych złoży dowód miłości na pierścionku, związek przetrwa, aż do śmierci j jeszcze dłużej- po tych słowach pocałowałem tym razem jej usta a nie pierścionek.
-Leon... to było słodkie. 
-Violu.. zawsze pamiętaj, że cię nigdy nie opuszczę - uniosłem jaj podbródek - zawsze będziesz mogła na mnie liczyć, a przede wszystkim pamiętaj, że to co robię, to wszystko robię dla ciebie.Kocham cię. - szepnąłem jej do ucha.
-Ja ciebie też :*.

                                                                       Ludmiła
Leżałam sama, zapłakana na łóżku w swoim pokoju. Od kilku dni nie ma wieści o Ines. Nagle zza drzwi dobiegł smutny głos mojej mamy:
-Mogę wejść?
- Tak... - powiedziałam przez łzy. Mama usiadła na łóżku, złapała mnie za rękę i powiedziała:
-Kochanie... Jak by ci to powiedzieć.... Ines zmarła wczoraj wieczorem...... - tym razem to nie były łzy nie wiedzy, niepewności czy żalu. To były strumienie łez smutku, złości i załamania, które wypływały z moich oczu jak lawa z wulkanu. Czułam się wtedy jakby  razem z moją siostrą umarła także mała cząstka mnie i mojej osobowości, której już nigdy nie odzyskam. Kiedy płakałam nawet nie zauważyłam kiedy obejmowała mnie nie tylko mama ale też Jade i tata. To było druzgocące przeżycie, które niszczyło po kolei komórki mojego szczęścia, egoicyzmu i pewności siebie. 


--------------------------------------------------
Przepraszam bardzo za takie krótkie rozdziały no ale cieszę się, że w ogóle dodaje jakieś opowiadania, bo w sumie to wiecie, że w wakacje również nie ma się czasu na pisanie. Codzi mi tu przede wszystkim o jeziora i spotkania z przyjaciółmi na mieście :)

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 9.

Strój Franceski
W tym samym czasie:
Franceska
 Ubrana w sukienkę i gotowa na spotkanie, siedziałam w swoim pokoju patrząc  na zegarek, za  jakieś 10 minut powinien przyjsc po mnie Marco, ciekawe czy jest tak punktualny jak ja. Czas dłużył mi się maksymalnie, ciągle obserwowałam tykajace wskazówki zegara, wyznaczające sekundy. Nareszcie minęło upragnione 10 minut, a dzwonek do drzwi głośno zabrzmiał. Na szczęście Luci nie było w domu, więc Marco mógł być spokojny. Poszłam otworzyć mu drzwi, a za nimi stał mój chłopak, w nieco innej fryzurze. Nie tyle innej co w bardziej ułożonej.

- Cześć Marco. - powiedziałam, szczerząc się do młodego mężczyzny.
-Cześć, piękna. Jak tam?
-Nigdy lepiej nie było, ale gdzie mnie zabierasz?
- Dowiesz się.... - powiedział tajemniczo Marco.
Szliśmy chyba tak z 15 minut po czym Marco przewiązał mi oczy opaską, zaczęłam się trochę denerwować. Pierwsza randka z chłopakiem, nie bardzo go znam, a co jeśli mi coś zrobi? Albo mnie zgwałci? Boże ratuj! - krzyczałam w myślach, ale mam nadzieję, że to były błędne przemyślenia.

-Fran? Wszystko dobrze? dlaczego się trzęsiesz ? Zimno ci? - zapytał się opiekuńczo, a ja odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nic mi nie grozi.
-Nie, nie, wszystko w porządku. 
- To dobrze, bo już jesteśmy na miejscu. - Marco odwiązał mi oczy, znajdowaliśmy się na niewielkim wzgórzu, gdzie znajdował się koc a na nim jedzenie. Wszystko było doskonałe, włącznie z przepiękna pogodą, którą chyba zamówił na ten dzień.

Marco
Stałem obok Franceski i przyglądałem się uważnie jej twarzy, która wyrażała jedynie zachwyt. ''Chyba zaniemówiła z wrażenia'' - pomyślałem.
-Fran ? Podoba ci się?
-Jest pięknie... Lepiej być nie może. 
Usiedliśmy na kocu i bardzo długo ze sobą rozmawialiśmy, to była najlepsza randka w życiu i chyba się zakochałem.... Ale czy ona czuje to samo do mnie? 
Po bardzo, bardzo u danej randce odprowadziłem moją dziewczynę do domu. Niestety w środku czekała mnie niemiła niespodzianka, to był jej brat, Luca. Kiedy pożegnałem się już z Franceską, zmierzałem prosto do drzwi, aby jak najszybciej zwiać od jej brata i jego świdrujących  oczu i dziwnych pytań. Niestety mój koszmar się spełnił.
-A dokąd to? - zapytał się pretensjonalnie wysoki mężczyzna.
Odwróciłem sie na pięcie i spojrzałem  mu w oczy.
-Do domu. - odpowiedziałem drżącym głosem.
-Hej! Czego ty się boisz, kolego? przecież nie będę cie zamęczał pytaniami. - machnął ręką a ja odetchnąłem z ulgą. - Chcę cie tylko zapytać jak się wam układa? 
-Całkiem dobrze, dziękuję, do widzenia. - skierowałem się do wyjścia. tym razem już  mi nie przeszkodził, no i bardzo dobrze.

-----------------------------------------------------------------------
Ufff :/ No i jest :) Widać, że nie ma weny? Chyba tak... Przepraszam, ze rozdział jest krótki no ale niestety ta wena.... Mam nadzieje, że w ogóle ktoś to z was czyta.... Te moje niezdarne opowiadania... Bo jak czytam blogi innych dziewczyn o Violettcie, zawsze wydaje mi sie, że mój blog nawet nie dosiega do kostek tamtym... Proszę dodajcie mi jakiejs motywacji do działania... no dobra, za duzo się użalam nad sobą. Rozdziału może jutro nie być ale nigdy nie wiadomo. Pa :*

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 8.

Dom Camili, poranek:


                               Camila
Dzisiaj wstałam jak zwykle grubo przed wszystkimi, ubrałam się, umyłam i poszłam zjesć sniadanie.
-Hmmm, co dziś zjeść? - zastanawiałam się stojąc przed otwartą lodówką. Po dłuuugich namysłach postanowiłam zjeść zwykłe płatki z mlekiem. Śpieszyłam się tak długo, że nim się obejżałam była juz 10:00 i wszyscy już wstali. Do Studia miałam dziś na 11:00 więc na pewno zdążę.
-Pa, mamo! Pa, tato! krzyknęłam wychodzac z domu. Zostało mi jeszcze dużo czasu wiec postanowiłam pójść po Franceskę, to razem pójdziemy do szkoły. 

Przed domem Franceski:
Zapukałam delikatnie w drzwi, otworzył mi Luca mówiąc, że Franceska jest jeszcze u siebie, więc poszłam do jej pokoju.  Na łóżku siedziała ciagle wpatrzona w telefon Fran, chyba nawet nie zauważyła kiedy weszłam, bo nawet się nie odwróciła w moją stronę. 
-Fran - dotknęłam ją w ramię - wszystko dobrze?
-Tak, a dlaczego niby ma być źle? - zapytała zdziwiona.
-No bo patrzysz się jak sroka w gnat w ten telefon, oddaj! - zarządziłam, uśmiechajac się do mojej przyjaciółki.
-Nie! Poczekaj ! Zaraz ci wszystko opowiem.
-Może nie teraz, bo się spóźnimy na lekcje, po drodze mi wszystko wyjaśnisz. 
Szybko wyszłysmy z domu Franceski. Podczas drogi opowiedziała mi wszystko o tym jej nowym chłopaku i o randce, która ma się dzisiaj odbyć. Po chwili byłysmy juz w Studio, gdzie byli już wszyscy nasi znajomi, łącznie z Brodwayem. 
-Cześć piekna. - pocałował mnie w policzek, kocham jak to robi.
-Cześć przystojniaku. - odpowiedziałam.
-No już koniec tych amorów! - krzyknęła Franceska.
-Jeśli tak to powiedz to też im. - pokazałam na Leona i Violettę całujących się w kącie, świata poza sobą nie widzieli.
Fran powoli podeszła do pary, chrząkneła i wrzasnęła grubym głosem:
-GREGORIO!!! - para sie od siebie momentalnie odkleiła, a przy tym zderzyli się nosami.
-Gdzie?! - krzyknęli oboje.
-Nigdzie, dosyć tego, chodźmy na lekcje.
-Ej! - znowu powiedzieli razem.
-Co wy? Jacyś nakręceni?
-Może... -Odpowiedział tym razem sam Leon.
-Dobra koniec chodźmy na lekcje, bo Angie już dawno weszła do klasy.- powiedziała Franceska.
Wszyscy udaliśmy się na zajęcia. Jak zawsze na lekcjach z Angie nie było nudno. 
- Chcę wam wszystkim teraz kogoś przedstawić, kogoś kto przeprowadził się z Włoch. Kiedyś uczęszczał tam do Studio 21, a teraz będzie chodził na zajecia  w naszym Studio. Spodziewacie się kto to może być? -pokręciliśmy przecząco głowami - No jeśli tak, to przedstawiam wam gorąco Marco! Chodź do nas.
Do klasy wszedł brązowooki brunet, Franceska od razu podskoczyła na swojej pufie. już wiedziałam, że to musi być ten Marco o którym opowiadała mi dziś rano. Później cała lekcja minęła normalnie, a w związku z przyjściem nowego ucznia, Angie dzisiaj nic nie zadała. Hura! - krzyczałam w myślach.

dom Violetty: 
                                                Violetta
Zaprosiłam do siebie Camilę, żeby pomogła mi przygotować się na randkę z Leonem, Fran nie mogła przyjść, bo tez ma randkę z tym Marco.
Stałysmy przed moją szafą i wybierałyśmy ubrania na randkę.W końcu wybrałyśmy ten strój ( zdj. obok).
-Będziesz wyglądała w tym jak anioł. - powiedziała moja przyjaciółka.
-Dziękuję, ale mam złe wspomnienia z przebraniem anioła.... - obie zaczęłyśmy się śmiać, jeszcze trochę porozmawiałyśmy.
O 17:00 zadzwonił dzwonek do drzwi, zeszłam na dół, otworzyłam drzwi a za nimi stał Leon (jak zawsze wyglądał bosko) z kwiatami.
-Witaj mój aniele - pocałował mnie w policzek i wręczył mi wielki bukiet czerwonych róż. Od razu przypomniała mi się mama, bo to były jej ulubione kwiaty. - Wszystko dobrze?- zapytał.
-Tak, gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz... Tam gdzie nigdy jeszcze nie byłaś. - uśmiechnął się tym swoim uwodzicielskim uśmieszkiem, zawiązał mi oczy jakąś chustką, zaprowadził mnie do samochodu i pojechaliśmy.
-Daleko jeszcze? - pytałam zniecierpliwiona, mając ciągle zasłonięte oczy.
-Jeszcze chwila. 
Jechaliśmy jeszcze z tak 30 minut, już zaczęło mi się to powoli nudzić, ale mój chłopak ciągle mnie uspokajał, ze juz nie daleko. W końcu gdzieś dojechaliśmy, czułam świeże powietrze i słyszałam szum fal. Leon otworzył mi drzwi od samochodu i pomógł mi z niego wysiąść. Stanęliśmy na jakichś betonowych płytach, poczułam, że ktoś mnie obejmuje od tyłu, zdjął mi opaskę z oczu, a mój wzrok dostrzegł piękny domek letniskowy z basenem.
-Podoba ci się? - zapytał się Leon obejmując mnie w pasie.
-To wasz domek letniskowy?
-Tak jakby.... To znaczy to jest prezent....
-Dla kogo?
-Dla ciebie. - po tych słowach zaniemówiłam z wrażenia. - Tak w sumie to liczę, że dla nas. - Leon kleknął przede mną, a z kieszeni wyjął małe granatowe pudełeczko w kształcie serca, otworzył je, a w środku znajdował się cudowny pierścionek. - Violetto Castillo, córko Marii i Germana Castillo, czy wyjdziesz za mnie?

                                                                       Leon
Właśnie złożyłem Violetcie propozycję najważniejszą w naszym życiu, liczę na to, że się zgodzi.
-Violu... - powiedziałem nieśmiale, a ona tylko stała i się na mnie gapiła z otwartymi ustami, dziwne.
-Leon.... -no nareszcie coś powiedziała- ja....

------------------------------------
No i jest :D Mam nadzieję, że podobają wam się moje opowiadania :) Pamiętajcie, wszystkie uwagi i pochwały możecie wyrazić w postacie komentarza :p





czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 7. + Przepraszam Was.

Na początek chciałabym was bardzo, bardzo serdecznie przeprosic za to, że na  moim blogu rozdziału już nie było od chyba 2 tygodni za co BARDZO BARDZO PRZEPRASZAM, obiecuję wam, że opowiadania będą się pojawiały co najmniej 4 razy w tygodniu, chyba,  że wydarzy się coś specjalnego - to wtedy was o tym powiadomię, obiecuję i nie obrażajcie się na mnie na długo.... 
no to teraz przechodzimy do rozdziału:
-----------------------------------------------------------
 ROZDZIAŁ  7.
Po lekcjach, przed Studio 21:
                                                                         Ludmiła
-Naty! - zwróciłam się jak zwykle chłodno do mojej ''przyjaciółki'' - Woda! Już!
-Już, już. - powiedziała nieco zdyszana Natalia, bo ledwo co do mnie przybiegła.
Gdy stałam wyprostowana przed murami szkoły ktoś dotknął lekko mojego ramienia, to był mój tata, był przerażony, że tak powiem.
-Ludmiła, chodź ze mną.... - pociągnął mnie za rękę do naszego czarnego samochodu, w którym siedziała Jade. Odwróciła się wolno w moją stronę i zapłakana odrzekła :
- Ludmiło... twój tata prowadzi samochód więc ja ci to przekażę... zapewne zastanawiasz się dokąd jedziemy, datego oznajmiam ci, ze jedziemy do szpitala...
-Ale.. ale co sie stało?- zapytałam zaciekawiona a zarazem smutna, w końcu cos mogło stac się z Ines.
-Chodzi o twoją przybraną siostrę, Ines.. Jest w szpitalu i własnie jest poddawana operacji mózgu, w której jest duże prawdopodobieństwo, że ta operacja może się nie udać, a Ines może .....
-Umrzeć? - dokończyłam za Jade, bo widziałam , ze nie przyjdzie jej to łatwo. Wypowiadajac te słowa zrobiło mi się słabo, a z moich oczu zaczęły lecieć strumienie słonych łez,  pierwszy raz myślałam  o kimś, zamiast o sobie, dzięki tej myśli zrobiło mi się cieplej w środku, a mnie to trochę uszczęśliwiło.
Chwile później zatrzymaliśmy się przed szpitalem głównym, gdzie leżała Ines, weszliśmy na drugie piętro, wzdłuż korytarza znajdowały się poszczególne sale gdzie leżeli bladzi pacjenci a obok nich zdruzgotana rodzina i przyjaciele, a na samym końcu korytarza były wielkie siwo-błękitne drzwi, w których odbywała się operacja mózgu. Atmosfera na tym piętrze była ponura i przerażająco smutna. Chwilę później siedzieliśmy  przed sala operacyjną, niemal czułam jak serce chce sie wydostać z mojej klatki piersiowej, co nie dawało upustu mojemu zdenerwowaniu. 

3 godziny później, szpital, Ludmiła, jej ojciec i Jade:
Po wyczerpujących godzinach czekania w drzwiach sali operacyjnej ukazał się lekarz w białym fartuchu:
-Państwo, przepuszczam, że są rodziną pacjentki? 
-Zgadza się, czy są jakieś wieści? - zapytał gorączkowo mój tata.
-Nie mogę zbyt dużo zdradzać, ale stan pacjentki jest niestabilny, ponieważ dość mocno została uderzona kijem. Skutkiem tego jest gwałtowny wstrząs mózgu i nie wiadomo czy Ines zdoła z tego wyjść...
-Ile jest szans na przeżycie? - zapytałam się ponuro i ze łzami w oczach chirurga. 
-No więc... moze to byc około 50 % więc nie mogę  niczego zapewniać.  - tym razem wybuchłam płaczem, a tata i Jade mnie mocno przytulili:
- Wszystko będzie dobrze.. - powiedzieli jednocześnie, ale chyba sami w to nie wierzyli.
Po chwili poszliśmy razem do samochodu, odwieźlismy gdzieś Jade i wróciliśmy do domu, mama juz spała, więc jej nie budziliśmy i poszlismy spać z nadzieją, ze drugi dzień będzie lepszy.

Następny dzień, 17:21, park:
                           Franceska
Jak zwykle po zajęciach udałam się na odprężający spacer. Chodziłam pośród drzew a w tym samym czasie mijałam się z najróżniejszymi stworzeniami, zaczynając od zwierząt po ludzi, gdy nagle zauważyłam mega przystojnego chłopaka, miał brązowe, głębokie oczy, czarno-brązowe włosy. Gdy do mnie podszedł zrozumiałam, że stoję na środku ścieżki patrząc się na niego, co mogło go zirytować.
-Cześć, zauważyłem, że się na mnie patrzysz i postanowiłem się z tobą bliżej zapoznać :D - podczas usmiechu pokazał swoje śnieżno-białe zęby. - Jestem Marco. A ty? 
-Jestem Franceska, miło mi. - podałam mu reke, która uścisnął z siłą prawdziwego mężczyzny.
-Zatem Francesco. Przyjechałem niedawno do Buenos Aires i nie znam tutaj praktycznie nikogo, czy mogłabyś mnie oprowadzić po mieście ?
-Jasne, chodźmy. 
Po zapoznaniu się w parku, chodziliśmy po mieście długo rozmawiając i w tym samym czasie pokazując różne budynki i moje ulubione miejsca. Muszę przysiąc że Marco to naprawdę niesamowity facet, strasznie lubię kiedy mówi do mnie swoim poważnym głosem i jak uśmiecha się od ucha do ucha pokazując swój nieskazitelnie biały zgryz. 
Po wycieczce zapoznawczej z przyjacielem, Marco odprowadził mnie do domu.
-Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Podasz mi swój numer?
-Ja tez i dam ci, ale musisz się postarać. - postanowiłam go przytrzymać przy sobie trochę dłużej, aby zobaczyć czy mu na mnie naprawdę zależy.
-Chcesz żebym coś zrobił? Jeśli tak, to co? 
-Mógłbyś na przykład...... hmmm... zaskoczyć mnie ? - zasugerowałam.
Po tych słowach Marco zaprosił mnie na randkę jutro wieczorem a przy tym pocałował mnie w policzek.
-No to do jutra, pa :*. 
-Poczekaj! To mój numer! - podałam mu szybko kartkę z cyferkami, a on odszedł zadowolony.

W domu Violetty, wieczór:
                                                                        Violetta
Jak na razie to siedzę w pokoju i uczę się na egzamin, ale nic mi nie wchodzi do głowy. Nagle do tej pustej mózgownicy wpadł mi pewien pomysł.
-Zadzwonię do Leona, niech mi pomoże. - powiedziałam na głos. W końcu on ma już prawo jazdy.
Zadzwoniłam po mojego chłopaka, po chwili pojawił się w moim domu, chyba był w złym humorze... Zaprosiłam go do pokoju i pokazałam mu pytania, ale on nie mógł się na niczym skupić, a ja mam już jutro ten głupi egzamin z teorii ...
-Leoś.... Wszystko dobrze? - zapytałam się zaciekawiona a zarazem pełna obaw.
-Violetta.... - zaczął - Nie chcę żebyś myślała, że to twoja wina, ale wcale tak nie jest.
-Do rzeczy.
-No dobrze...Pamiętasz jak moja mama zobaczyła nas w sypialni?
-Taak.....
-Wtedy, po twoim wyjściu pokłóciłem się strasznie ze swoimi rodzicami, ale nie myśl, że to twoja wina...
-Twoi rodzice mnie nie lubią?
-Nie, nie po prostu cię za dobrze nie znają.... 

                                                                         Leon
Zacząłem opowiadać Violi jak doszło do kłótni, a ona tylko przyszła usiadła obok mnie i mnie mocno przytuliła kładąc głowę na moim ramieniu. 
- W końcu się pogodzicie... - później zaczęła mnie pocieszać.
-Dziękuję. - odpowiedziałem.
-Za co?
-Za to, ze jesteś przy mnie. - pocałowałem ją lekko w usta. - Czy umówisz się za mną na randkę?
-Jeśli chcesz.
-Chcę.
-Udowodnij. - po tych słowach zacząłem całować Violettę po szyi, schodząc coraz niżej doszedłem do jej piersi.
-Leon! Już wystarczy, umówię się z tobą. Przestań! Tata jest w domu. - tylko wypowiedziała te słowa a ja momentalnie oderwałem się od niej. Violetta zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
-Dobra muszę już iść. Pa - pocałowałem ją w policzek. - to jutro o 17:00. :*
-Ale co z egzaminem?
-Jest już 1:00, a poza tym egzamin masz o 9:00, wyśpij się. dobranoc :*
-Pa... -- powiedziałam smutno po czym poszłam spać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie na długi czas i bardzo jeszcze raz przepraszam, dlatego dam wam coś do wyboru;
Czy Ines ma umrzeć? 
Odpowiedzi piszcie w komentarzach.
Całuski przeprosinowe dla was:****





wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6.

                                                                    Leon 
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanęła moja mama! Boże jaki wstyd.....
-Mamo?! Co ty tutaj robisz?! 
Moja rodzicielka stała w drzwiach jak wryta, a Violetta cała zmieszana i speszona ubierała się.
-Leonie, nie unoś na mnie głosu po pierwsze, a po drugie co ty robisz z tą dziewczyną?!
-Nic..... - zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć, to było trudniejsze niż zabranie mojemu tacie pączka, bo leżałem na jej łóżku całkiem nagi.
-Jak się nazywasz dziecko?  - powiedziała nieco łagodniej do Violetty.
-V-Vio-Violetta Castillo proszę pani.... - odpowiedziała wbijając wzrok w podłogę, stojąc przed moją mamą, była strasznie zdenerwowana, bo po raz pierwszy widzi jednego z moich rodziców, ponieważ nigdy nie ma ich w domu i nie miała okazji ich spotkać.
-No to Violetto, możesz już iść do domu. Do widzenia.
-Do widzenia. - odrzekła drżącym głosem i wyszła.
Po chwili moja matka zwróciła się do mnie  :
-Leon! Ubierz się natychmiast! I zejdź na dół musimy z ojcem poważnie z tobą porozmawiać.
-Ale mamo!
-Nie ma żadnego ,,ale'', ubieraj się!
Byłem zły na siebie, że Violetta musiała przez to przejść, po chwili ubrałem się i trzeba było niestety zejść na dół. Kiedy byłem już w salonie na kanapie zastałem rodziców.
-Usiądź proszę. - powiedział bardzo poważnie tata. Spodziewałem się po tym tonie najgorszego. 
Posłusznie usiadłem patrząc na rodziców. Mama zaczęła:
-Leon, co to miało znaczyć? - cicho powiedziała z załamanym lekko głosem.
-No mamo.... chyba ty dobrze wiesz co to było i co to miało znaczyć, przecież w rezultacie macie mnie - uśmiechnąłem się do nich lekko żeby rozładować atmosferę.
-Leon, nie zaczynaj! - krzyknął na mnie tata. 
-Carlos! - zwróciła się do taty. - On ma rację, wiem co to znaczy i co zapewne robiliście, ale nie rozumiem dlaczego w naszym łóżku.
-No bo...moje jest jedno osobowe, a poza tym muszę wam coś powiedzieć...
-Słuchamy. - odpowiedzieli jednocześnie.
-No bo... wczoraj moja dziewczyna, z którą jestem od około 2 lat.
-I nic nam nie powiedziałeś?!
-Nie krzycz na mnie! Nie miałem kiedy, bo albo jesteście na wyjeździe służbowym albo jak już jesteście w domu to w ogóle się mną nie zajmujecie, tylko swoją pracą lub gdzieś wychodzicie, ale beze mnie! Wiecie coś o mnie?! - poruszyli przecząco głową. - No właśnie, wiedziałem !!! W domu jestem zawsze sam!!  Więc po co mam się pytać o pozwolenie ? Przykładowo na imprezę?! No to was informuję, że wczoraj w związku z urodzinami Violetty zrobiłem imprezę niespodziankę! A później się z nią  przespałem !!! W ogóle po co ja wam to wszystko mówię jestem już pełnoletni.... 
-Synku... nie wiedzieliśmy...
-Ooo synku? Zawsze mówicie do mnie Leon, nigdy nie powiedzieliście do mnie Leonku, Leosiu, słońce... Dlaczego ja się jeszcze dziwię?! Jesteście okropni!! Wy nigdy nic nie wiedzieliście!! - już nie wytrzymałem nareszcie wywrzeszczałem wszystko moim rodzicom prosto w twarz i mi dziwnie ulżyło... Pobiegłem do swojego pokoju, już o niczym nie myślałem tylko położyłem się na łóżku i poszedłem spać.

                                                                         Violetta 
Od razu po aferze w domu Leona poszłam do domu o niczym nie wspominając tacie, przecież jestem już pełnoletnia. Gdy dotarłam do domu, od razu poszłam do swojego pokoju, przebrałam się i opisałam wszystko w pamiętniku, gdy pisałam usłyszałam pukanie do drzwi.
-Violu, możemy wejść?
-Tak, proszę otwarte!
Do pokoju weszła Angie razem z tatą, trzymali jakąś kopertę.
-Violu, wczoraj nie mieliśmy okazji ci go dać, ale proszę, oto druga część twojego prezentu.
Podali mi kopertę do rąk, wyjęłam z niej zawartość, a w środku były dokumenty związane z testami na prawo jazdy i płyta z pytaniami.
-Dziękuję! - Skoczyłam im na szyję.
-Nie masz za co. To jest twój prezent, a poza tym cały proces zdawania jest już opłacony, teraz zostaje ci  się tylko nauczyć na niego i pójść na egzaminy. - powiedziała z uśmiechem Angie.
No to my już zostawiamy cie samą, dobranoc. - oboje pocałowali mnie w czoło. A ja umyłam się, przebrałam w piżamę i szczęśliwa, nie pamiętając już o tamtym incydencie poszłam spać.

Poniedziałek, Studio 21.
 
                                                                         Camila
Weekend minął mi bardzo miło, nie przechwalając się, byłam na cudownej pierwszej randce z Brodwayem nad jeziorem. Mój chłopak jest taki kochany, spędziliśmy ze sobą cały weekend.
Nagle na korytarzu pojawiła się szczęśliwa Franceska.
-Cześć.- powiedziałam.
-Cześć i jak na randce z Brodwayem?
-Skąd wiesz, że byłam na randce?
-Bo mi napisałaś sms-a:  ,, Zaciesz :D Idę na randkę z wymarzonym chłopakiem XD . Twoja Cami :*''
- Aha, juz nawet nie pamiętam co ja robiłam...
-No, uważaj bo kiedyś cos ci się stanie, urodzisz dziecko i nie będziesz  pamiętała jak ma na imię . 
-Ha ha bardzo śmieszne Franceska, Foch! - udałam obrażoną.
-Oj Cami to jak było?
-Nie będę się chwaliła ale... CUDOWNIE!!!!
-Oj to przepuszczam, że randka była udana.
-Tak.A ty ? Jak się czujesz po imprezie ? Słyszałam, że cały weekend siedziałaś w domu z kacem. - uśmiechnęła się szeroko.
-Może, ale już nie ważne.
Zanim zauważyłyśmy wszyscy już byli w szkole, a po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, pierwsze były niestety zajęcia z Gregorio.....

-----------------------------------------------------
I jak długi? 
Mam nadzieje, bo sie napracowałam.
Przypominam o zakładce Pomysły :D gdzie możecie się podzielić ze mną pomysłami, które mogą się znaleźć w moim opowiadaniu i jeśli mój blog wam się podoba to komentujcie. 
Widzimy się na nowym rozdziale. Pa :*
~Monia14

niedziela, 7 lipca 2013

Prośba

Hej :D
Szukam nowych i dobrych blogów do czytania dla siebie, więc jak chcecie to piszcie linki do swoich blogów w komentarzach, a zyskacie nową czytelniczkę:)
PS. Przypominam o zakładce Pomysły :D