sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 9.

Strój Franceski
W tym samym czasie:
Franceska
 Ubrana w sukienkę i gotowa na spotkanie, siedziałam w swoim pokoju patrząc  na zegarek, za  jakieś 10 minut powinien przyjsc po mnie Marco, ciekawe czy jest tak punktualny jak ja. Czas dłużył mi się maksymalnie, ciągle obserwowałam tykajace wskazówki zegara, wyznaczające sekundy. Nareszcie minęło upragnione 10 minut, a dzwonek do drzwi głośno zabrzmiał. Na szczęście Luci nie było w domu, więc Marco mógł być spokojny. Poszłam otworzyć mu drzwi, a za nimi stał mój chłopak, w nieco innej fryzurze. Nie tyle innej co w bardziej ułożonej.

- Cześć Marco. - powiedziałam, szczerząc się do młodego mężczyzny.
-Cześć, piękna. Jak tam?
-Nigdy lepiej nie było, ale gdzie mnie zabierasz?
- Dowiesz się.... - powiedział tajemniczo Marco.
Szliśmy chyba tak z 15 minut po czym Marco przewiązał mi oczy opaską, zaczęłam się trochę denerwować. Pierwsza randka z chłopakiem, nie bardzo go znam, a co jeśli mi coś zrobi? Albo mnie zgwałci? Boże ratuj! - krzyczałam w myślach, ale mam nadzieję, że to były błędne przemyślenia.

-Fran? Wszystko dobrze? dlaczego się trzęsiesz ? Zimno ci? - zapytał się opiekuńczo, a ja odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nic mi nie grozi.
-Nie, nie, wszystko w porządku. 
- To dobrze, bo już jesteśmy na miejscu. - Marco odwiązał mi oczy, znajdowaliśmy się na niewielkim wzgórzu, gdzie znajdował się koc a na nim jedzenie. Wszystko było doskonałe, włącznie z przepiękna pogodą, którą chyba zamówił na ten dzień.

Marco
Stałem obok Franceski i przyglądałem się uważnie jej twarzy, która wyrażała jedynie zachwyt. ''Chyba zaniemówiła z wrażenia'' - pomyślałem.
-Fran ? Podoba ci się?
-Jest pięknie... Lepiej być nie może. 
Usiedliśmy na kocu i bardzo długo ze sobą rozmawialiśmy, to była najlepsza randka w życiu i chyba się zakochałem.... Ale czy ona czuje to samo do mnie? 
Po bardzo, bardzo u danej randce odprowadziłem moją dziewczynę do domu. Niestety w środku czekała mnie niemiła niespodzianka, to był jej brat, Luca. Kiedy pożegnałem się już z Franceską, zmierzałem prosto do drzwi, aby jak najszybciej zwiać od jej brata i jego świdrujących  oczu i dziwnych pytań. Niestety mój koszmar się spełnił.
-A dokąd to? - zapytał się pretensjonalnie wysoki mężczyzna.
Odwróciłem sie na pięcie i spojrzałem  mu w oczy.
-Do domu. - odpowiedziałem drżącym głosem.
-Hej! Czego ty się boisz, kolego? przecież nie będę cie zamęczał pytaniami. - machnął ręką a ja odetchnąłem z ulgą. - Chcę cie tylko zapytać jak się wam układa? 
-Całkiem dobrze, dziękuję, do widzenia. - skierowałem się do wyjścia. tym razem już  mi nie przeszkodził, no i bardzo dobrze.

-----------------------------------------------------------------------
Ufff :/ No i jest :) Widać, że nie ma weny? Chyba tak... Przepraszam, ze rozdział jest krótki no ale niestety ta wena.... Mam nadzieje, że w ogóle ktoś to z was czyta.... Te moje niezdarne opowiadania... Bo jak czytam blogi innych dziewczyn o Violettcie, zawsze wydaje mi sie, że mój blog nawet nie dosiega do kostek tamtym... Proszę dodajcie mi jakiejs motywacji do działania... no dobra, za duzo się użalam nad sobą. Rozdziału może jutro nie być ale nigdy nie wiadomo. Pa :*

1 komentarz:

  1. Super rozdział, ale nie ciągnij mnie w niepewności i napisz czy Viola zgodzi się na oświadczyny. Mam nadzieję, że tak.

    OdpowiedzUsuń