no to teraz przechodzimy do rozdziału:
-----------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 7.
Po lekcjach, przed Studio 21:
Ludmiła
-Naty! - zwróciłam się jak zwykle chłodno do mojej ''przyjaciółki'' - Woda! Już!
-Już, już. - powiedziała nieco zdyszana Natalia, bo ledwo co do mnie przybiegła.
Gdy stałam wyprostowana przed murami szkoły ktoś dotknął lekko mojego ramienia, to był mój tata, był przerażony, że tak powiem.
-Ludmiła, chodź ze mną.... - pociągnął mnie za rękę do naszego czarnego samochodu, w którym siedziała Jade. Odwróciła się wolno w moją stronę i zapłakana odrzekła :
- Ludmiło... twój tata prowadzi samochód więc ja ci to przekażę... zapewne zastanawiasz się dokąd jedziemy, datego oznajmiam ci, ze jedziemy do szpitala...
-Ale.. ale co sie stało?- zapytałam zaciekawiona a zarazem smutna, w końcu cos mogło stac się z Ines.
-Chodzi o twoją przybraną siostrę, Ines.. Jest w szpitalu i własnie jest poddawana operacji mózgu, w której jest duże prawdopodobieństwo, że ta operacja może się nie udać, a Ines może .....
-Umrzeć? - dokończyłam za Jade, bo widziałam , ze nie przyjdzie jej to łatwo. Wypowiadajac te słowa zrobiło mi się słabo, a z moich oczu zaczęły lecieć strumienie słonych łez, pierwszy raz myślałam o kimś, zamiast o sobie, dzięki tej myśli zrobiło mi się cieplej w środku, a mnie to trochę uszczęśliwiło.
Chwile później zatrzymaliśmy się przed szpitalem głównym, gdzie leżała Ines, weszliśmy na drugie piętro, wzdłuż korytarza znajdowały się poszczególne sale gdzie leżeli bladzi pacjenci a obok nich zdruzgotana rodzina i przyjaciele, a na samym końcu korytarza były wielkie siwo-błękitne drzwi, w których odbywała się operacja mózgu. Atmosfera na tym piętrze była ponura i przerażająco smutna. Chwilę później siedzieliśmy przed sala operacyjną, niemal czułam jak serce chce sie wydostać z mojej klatki piersiowej, co nie dawało upustu mojemu zdenerwowaniu.
3 godziny później, szpital, Ludmiła, jej ojciec i Jade:
Po wyczerpujących godzinach czekania w drzwiach sali operacyjnej ukazał się lekarz w białym fartuchu:
-Państwo, przepuszczam, że są rodziną pacjentki?
-Zgadza się, czy są jakieś wieści? - zapytał gorączkowo mój tata.
-Nie mogę zbyt dużo zdradzać, ale stan pacjentki jest niestabilny, ponieważ dość mocno została uderzona kijem. Skutkiem tego jest gwałtowny wstrząs mózgu i nie wiadomo czy Ines zdoła z tego wyjść...
-Ile jest szans na przeżycie? - zapytałam się ponuro i ze łzami w oczach chirurga.
-No więc... moze to byc około 50 % więc nie mogę niczego zapewniać. - tym razem wybuchłam płaczem, a tata i Jade mnie mocno przytulili:
- Wszystko będzie dobrze.. - powiedzieli jednocześnie, ale chyba sami w to nie wierzyli.
Po chwili poszliśmy razem do samochodu, odwieźlismy gdzieś Jade i wróciliśmy do domu, mama juz spała, więc jej nie budziliśmy i poszlismy spać z nadzieją, ze drugi dzień będzie lepszy.
Następny dzień, 17:21, park:
Franceska
Jak zwykle po zajęciach udałam się na odprężający spacer. Chodziłam pośród drzew a w tym samym czasie mijałam się z najróżniejszymi stworzeniami, zaczynając od zwierząt po ludzi, gdy nagle zauważyłam mega przystojnego chłopaka, miał brązowe, głębokie oczy, czarno-brązowe włosy. Gdy do mnie podszedł zrozumiałam, że stoję na środku ścieżki patrząc się na niego, co mogło go zirytować.
-Cześć, zauważyłem, że się na mnie patrzysz i postanowiłem się z tobą bliżej zapoznać :D - podczas usmiechu pokazał swoje śnieżno-białe zęby. - Jestem Marco. A ty?
-Jestem Franceska, miło mi. - podałam mu reke, która uścisnął z siłą prawdziwego mężczyzny.
-Zatem Francesco. Przyjechałem niedawno do Buenos Aires i nie znam tutaj praktycznie nikogo, czy mogłabyś mnie oprowadzić po mieście ?
-Jasne, chodźmy.
Po zapoznaniu się w parku, chodziliśmy po mieście długo rozmawiając i w tym samym czasie pokazując różne budynki i moje ulubione miejsca. Muszę przysiąc że Marco to naprawdę niesamowity facet, strasznie lubię kiedy mówi do mnie swoim poważnym głosem i jak uśmiecha się od ucha do ucha pokazując swój nieskazitelnie biały zgryz.
Po wycieczce zapoznawczej z przyjacielem, Marco odprowadził mnie do domu.
-Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Podasz mi swój numer?
-Ja tez i dam ci, ale musisz się postarać. - postanowiłam go przytrzymać przy sobie trochę dłużej, aby zobaczyć czy mu na mnie naprawdę zależy.
-Chcesz żebym coś zrobił? Jeśli tak, to co?
-Mógłbyś na przykład...... hmmm... zaskoczyć mnie ? - zasugerowałam.
Po tych słowach Marco zaprosił mnie na randkę jutro wieczorem a przy tym pocałował mnie w policzek.
-No to do jutra, pa :*.
-Poczekaj! To mój numer! - podałam mu szybko kartkę z cyferkami, a on odszedł zadowolony.
W domu Violetty, wieczór:
Violetta
Jak na razie to siedzę w pokoju i uczę się na egzamin, ale nic mi nie wchodzi do głowy. Nagle do tej pustej mózgownicy wpadł mi pewien pomysł.
-Zadzwonię do Leona, niech mi pomoże. - powiedziałam na głos. W końcu on ma już prawo jazdy.
Zadzwoniłam po mojego chłopaka, po chwili pojawił się w moim domu, chyba był w złym humorze... Zaprosiłam go do pokoju i pokazałam mu pytania, ale on nie mógł się na niczym skupić, a ja mam już jutro ten głupi egzamin z teorii ...
-Leoś.... Wszystko dobrze? - zapytałam się zaciekawiona a zarazem pełna obaw.
-Violetta.... - zaczął - Nie chcę żebyś myślała, że to twoja wina, ale wcale tak nie jest.
-Do rzeczy.
-No dobrze...Pamiętasz jak moja mama zobaczyła nas w sypialni?
-Taak.....
-Wtedy, po twoim wyjściu pokłóciłem się strasznie ze swoimi rodzicami, ale nie myśl, że to twoja wina...
-Twoi rodzice mnie nie lubią?
-Nie, nie po prostu cię za dobrze nie znają....
Leon
Zacząłem opowiadać Violi jak doszło do kłótni, a ona tylko przyszła usiadła obok mnie i mnie mocno przytuliła kładąc głowę na moim ramieniu.
- W końcu się pogodzicie... - później zaczęła mnie pocieszać.
-Dziękuję. - odpowiedziałem.
-Za co?
-Za to, ze jesteś przy mnie. - pocałowałem ją lekko w usta. - Czy umówisz się za mną na randkę?
-Jeśli chcesz.
-Chcę.
-Udowodnij. - po tych słowach zacząłem całować Violettę po szyi, schodząc coraz niżej doszedłem do jej piersi.
-Leon! Już wystarczy, umówię się z tobą. Przestań! Tata jest w domu. - tylko wypowiedziała te słowa a ja momentalnie oderwałem się od niej. Violetta zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
-Dobra muszę już iść. Pa - pocałowałem ją w policzek. - to jutro o 17:00. :*
-Ale co z egzaminem?
-Jest już 1:00, a poza tym egzamin masz o 9:00, wyśpij się. dobranoc :*
-Pa... -- powiedziałam smutno po czym poszłam spać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie na długi czas i bardzo jeszcze raz przepraszam, dlatego dam wam coś do wyboru;
Czy Ines ma umrzeć?
Odpowiedzi piszcie w komentarzach.
Całuski przeprosinowe dla was:****
-Już, już. - powiedziała nieco zdyszana Natalia, bo ledwo co do mnie przybiegła.
Gdy stałam wyprostowana przed murami szkoły ktoś dotknął lekko mojego ramienia, to był mój tata, był przerażony, że tak powiem.
-Ludmiła, chodź ze mną.... - pociągnął mnie za rękę do naszego czarnego samochodu, w którym siedziała Jade. Odwróciła się wolno w moją stronę i zapłakana odrzekła :
- Ludmiło... twój tata prowadzi samochód więc ja ci to przekażę... zapewne zastanawiasz się dokąd jedziemy, datego oznajmiam ci, ze jedziemy do szpitala...
-Ale.. ale co sie stało?- zapytałam zaciekawiona a zarazem smutna, w końcu cos mogło stac się z Ines.
-Chodzi o twoją przybraną siostrę, Ines.. Jest w szpitalu i własnie jest poddawana operacji mózgu, w której jest duże prawdopodobieństwo, że ta operacja może się nie udać, a Ines może .....
-Umrzeć? - dokończyłam za Jade, bo widziałam , ze nie przyjdzie jej to łatwo. Wypowiadajac te słowa zrobiło mi się słabo, a z moich oczu zaczęły lecieć strumienie słonych łez, pierwszy raz myślałam o kimś, zamiast o sobie, dzięki tej myśli zrobiło mi się cieplej w środku, a mnie to trochę uszczęśliwiło.
Chwile później zatrzymaliśmy się przed szpitalem głównym, gdzie leżała Ines, weszliśmy na drugie piętro, wzdłuż korytarza znajdowały się poszczególne sale gdzie leżeli bladzi pacjenci a obok nich zdruzgotana rodzina i przyjaciele, a na samym końcu korytarza były wielkie siwo-błękitne drzwi, w których odbywała się operacja mózgu. Atmosfera na tym piętrze była ponura i przerażająco smutna. Chwilę później siedzieliśmy przed sala operacyjną, niemal czułam jak serce chce sie wydostać z mojej klatki piersiowej, co nie dawało upustu mojemu zdenerwowaniu.
3 godziny później, szpital, Ludmiła, jej ojciec i Jade:
Po wyczerpujących godzinach czekania w drzwiach sali operacyjnej ukazał się lekarz w białym fartuchu:
-Państwo, przepuszczam, że są rodziną pacjentki?
-Zgadza się, czy są jakieś wieści? - zapytał gorączkowo mój tata.
-Nie mogę zbyt dużo zdradzać, ale stan pacjentki jest niestabilny, ponieważ dość mocno została uderzona kijem. Skutkiem tego jest gwałtowny wstrząs mózgu i nie wiadomo czy Ines zdoła z tego wyjść...
-Ile jest szans na przeżycie? - zapytałam się ponuro i ze łzami w oczach chirurga.
-No więc... moze to byc około 50 % więc nie mogę niczego zapewniać. - tym razem wybuchłam płaczem, a tata i Jade mnie mocno przytulili:
- Wszystko będzie dobrze.. - powiedzieli jednocześnie, ale chyba sami w to nie wierzyli.
Po chwili poszliśmy razem do samochodu, odwieźlismy gdzieś Jade i wróciliśmy do domu, mama juz spała, więc jej nie budziliśmy i poszlismy spać z nadzieją, ze drugi dzień będzie lepszy.
Następny dzień, 17:21, park:
Franceska
Jak zwykle po zajęciach udałam się na odprężający spacer. Chodziłam pośród drzew a w tym samym czasie mijałam się z najróżniejszymi stworzeniami, zaczynając od zwierząt po ludzi, gdy nagle zauważyłam mega przystojnego chłopaka, miał brązowe, głębokie oczy, czarno-brązowe włosy. Gdy do mnie podszedł zrozumiałam, że stoję na środku ścieżki patrząc się na niego, co mogło go zirytować.
-Cześć, zauważyłem, że się na mnie patrzysz i postanowiłem się z tobą bliżej zapoznać :D - podczas usmiechu pokazał swoje śnieżno-białe zęby. - Jestem Marco. A ty?
-Jestem Franceska, miło mi. - podałam mu reke, która uścisnął z siłą prawdziwego mężczyzny.
-Zatem Francesco. Przyjechałem niedawno do Buenos Aires i nie znam tutaj praktycznie nikogo, czy mogłabyś mnie oprowadzić po mieście ?
-Jasne, chodźmy.
Po zapoznaniu się w parku, chodziliśmy po mieście długo rozmawiając i w tym samym czasie pokazując różne budynki i moje ulubione miejsca. Muszę przysiąc że Marco to naprawdę niesamowity facet, strasznie lubię kiedy mówi do mnie swoim poważnym głosem i jak uśmiecha się od ucha do ucha pokazując swój nieskazitelnie biały zgryz.
Po wycieczce zapoznawczej z przyjacielem, Marco odprowadził mnie do domu.
-Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Podasz mi swój numer?
-Ja tez i dam ci, ale musisz się postarać. - postanowiłam go przytrzymać przy sobie trochę dłużej, aby zobaczyć czy mu na mnie naprawdę zależy.
-Chcesz żebym coś zrobił? Jeśli tak, to co?
-Mógłbyś na przykład...... hmmm... zaskoczyć mnie ? - zasugerowałam.
Po tych słowach Marco zaprosił mnie na randkę jutro wieczorem a przy tym pocałował mnie w policzek.
-No to do jutra, pa :*.
-Poczekaj! To mój numer! - podałam mu szybko kartkę z cyferkami, a on odszedł zadowolony.
W domu Violetty, wieczór:
Violetta
Jak na razie to siedzę w pokoju i uczę się na egzamin, ale nic mi nie wchodzi do głowy. Nagle do tej pustej mózgownicy wpadł mi pewien pomysł.
-Zadzwonię do Leona, niech mi pomoże. - powiedziałam na głos. W końcu on ma już prawo jazdy.
Zadzwoniłam po mojego chłopaka, po chwili pojawił się w moim domu, chyba był w złym humorze... Zaprosiłam go do pokoju i pokazałam mu pytania, ale on nie mógł się na niczym skupić, a ja mam już jutro ten głupi egzamin z teorii ...
-Leoś.... Wszystko dobrze? - zapytałam się zaciekawiona a zarazem pełna obaw.
-Violetta.... - zaczął - Nie chcę żebyś myślała, że to twoja wina, ale wcale tak nie jest.
-Do rzeczy.
-No dobrze...Pamiętasz jak moja mama zobaczyła nas w sypialni?
-Taak.....
-Wtedy, po twoim wyjściu pokłóciłem się strasznie ze swoimi rodzicami, ale nie myśl, że to twoja wina...
-Twoi rodzice mnie nie lubią?
-Nie, nie po prostu cię za dobrze nie znają....
Leon
Zacząłem opowiadać Violi jak doszło do kłótni, a ona tylko przyszła usiadła obok mnie i mnie mocno przytuliła kładąc głowę na moim ramieniu.
- W końcu się pogodzicie... - później zaczęła mnie pocieszać.
-Dziękuję. - odpowiedziałem.
-Za co?
-Za to, ze jesteś przy mnie. - pocałowałem ją lekko w usta. - Czy umówisz się za mną na randkę?
-Jeśli chcesz.
-Chcę.
-Udowodnij. - po tych słowach zacząłem całować Violettę po szyi, schodząc coraz niżej doszedłem do jej piersi.
-Leon! Już wystarczy, umówię się z tobą. Przestań! Tata jest w domu. - tylko wypowiedziała te słowa a ja momentalnie oderwałem się od niej. Violetta zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
-Dobra muszę już iść. Pa - pocałowałem ją w policzek. - to jutro o 17:00. :*
-Ale co z egzaminem?
-Jest już 1:00, a poza tym egzamin masz o 9:00, wyśpij się. dobranoc :*
-Pa... -- powiedziałam smutno po czym poszłam spać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie na długi czas i bardzo jeszcze raz przepraszam, dlatego dam wam coś do wyboru;
Czy Ines ma umrzeć?
Odpowiedzi piszcie w komentarzach.
Całuski przeprosinowe dla was:****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz